Instalacja

„Proste momenty” Honoraty Martin w Domu Handlowym Jantar

Sentymentalna tęsknota za latami 90. XX wieku zdaje się omijać takie miejsca jak Dom Handlowy Jantar we Wrzeszczu czy śródmiejski Pasaż Królewski. W ich specyficznej architekturze, którą dziś łatwo odczytać jako groteskową, wszechobecna jest anachroniczność – niemodne kolory fasad i zdobień idą w parze z niemodnymi wyrazami, które opisują niektóre z tutejszych punktów sprzedaży. Co słowa „garmaż” czy „galanteria” mówią dzisiejszym nastolatkom i jakie skojarzenia nasuwają przedstawicielom pokolenia 30- i 40-latków?

Choć lata świetności Jantar ma już za sobą, to przecież dawniej podobne do niego targowiska były bardzo chętnie odwiedzane. W okolicy popularnością cieszyły się Spółdzielczy Dom Handlowy Sezam, targowisko Manhattan, Centrum Handlowe Sukces, a przede wszystkim Powszechny Dom Towarowy Neptun zwany przez gdańszczan „Pedetem”. Był więc Jantar domem handlowym na miarę czasów i kraju, w którym powstał: w 1994 roku szalał w Polsce dziki kapitalizm, do kin trafiła druga część „Psów” Władysława Pasikowskiego, a na antenie TVP wyemitowano pierwsze odcinki programów „Śmiechu warte” i „Familiada”. Podczas gdy w Polsce otwierały się drzwi i okna na świat, w tym samym czasie poza naszymi granicami powoli kończyła się wojna w krajach byłej Jugosławii, rozpętywała wojna w Czeczenii, a Aleksandr Łukaszenka został prezydentem Białorusi.

Współczesne centra usługowo-handlowe oferują swoim klientom trudną do skanalizowania ilość bodźców – ich celem zdaje się być zagubienie odwiedzających w czasie, miejscu i pragnieniach. Czy w tym trendzie istnieje luka, którą można by zapełnić, na przykład przywracając życie mniejszym, zapomnianym centrom handlowym? Jeśli były kiedyś popularne, to czy można przywrócić im dawną świetność? A może cierpimy na przesyt świetności, która odbiera nam miejsca zwykłe, przyjemne, spokojne i dostępne. Miejsca, które nie przytłaczają.

Lubimy przestrzenie, które kojarzymy z wykonywaniem przyjemnych czynności – z czasem ich widok, charakterystyczne zapachy, specyficzna atmosfera zaczynają rodzić w nas czułość. Honorata Martin mówi, że jej wszystko się podoba – od kiedy stała się rezydentką Jantara, w przestrzeni publicznej zaczęła zauważać detale nawiązujące lub odzwierciedlające te, które znaleźć można we wrzeszczańskim domu handlowym. Wszystkie one wydają się Honoracie piękne. Przyglądając się lastrykowej posadzce Jantara, Honorata zastanawia się, czy można doprowadzić ją do takiego wyglądu, by stała się obiektem podziwu każdego architekta wnętrz. Piękne wydały jej się fioletowe poręcze schodów prowadzących na piętro oraz wieńcząca dach budynku szklana kopuła udekorowana pnączami ze sztucznego bluszczu.

Instalacja artystyczna Honoraty Martin powstaje w dwóch wynajętych boksach handlowych (nr 9 i 10). Jest ona w dużej mierze wyrazem szacunku i właśnie czułości dla miejsca prezentacji – zachęca do skupienia uwagi na charakterystycznych dla tej przestrzeni szczegółach, dotknięcia ich ręką lub czołem. Równocześnie daje możliwość bezpiecznego odcięcia się od bodźców typowych dla centrów handlowych, szczególnie w połowie grudnia.

W jakiej mierze świąteczny amok dociera co roku do Jantara? Tego jeszcze nie wiemy. Tworząc mikro-świat w boksach 9 i 10, obserwujemy spokojny rytm, w jakim żyje to miejsce i jego niewielka społeczność: najemcy innych boksów, rodziny odwiedzające mieszczący się tu India Bazar, osoby korzystające z usług zakładu krawieckiego czy klienci funkcjonującego tu od lat sklepu i serwisu komputerowego Gral.

Trudno jest odnaleźć równowagę we współczesnych centrach handlowych. Czy więc oferujący wytchnienie i spokój Dom Handlowy Jantar nie zasługuje na odwiedziny i przyjęcie go w poczet miejsc objętych nostalgią za latami 90.?